Magdalena Zimniak "Białe róże dla Matyldy" 300 stron |
Tak, ciotka Matylda to postać co najmniej dziwna. Niby siostra mamy, niby fajna i zawsze dostępna, a jednak coś tam w obrazie całości nie do końca pasuje.
Po pogrzebie ciotka zasłabła i konieczna była hospitalizacja. Beata obiecała zająć się cioci domem i jej dwoma kotami na czas jej nieobecności. W ręce wpadają jej pamiętniki pisane przez wiele lat przez samą Matyldę. Rozpoczynają się, gdy ta miała lat 16 i ciągną przez całe jej życie. Początkowo Beata nie chce do nich zaglądać, ale ciekawość zwycięża. Niestety! To czego dowiedziała się z kartek starych brulionów nie tylko wywraca jej życie do góry nogami, ale zmienia podejście do wszystkiego i do najbliższych. To nie zwykła huśtawka emocji związana z odkryciem prawdy z przeszłości, to najgorszy rollercoaster, którego doświadczy. I oczywiście nie ma możliwości "opuszczenia" historii w dowolnie wybranym przez siebie momencie. Jak już jazdę Beata rozpoczęła, musi ją dokończyć.
Magdalena Zimniak |
Powieść traktuje o Matyldzie i jej chorobie psychicznej. Ukrywanej latami, nie leczonej i kompletnie determinującej jej wszystkie działania. Ta historia jest tak tragiczna, tak przybijająca, że człowiek ma ochotę ją rzucić w kąt i wyć z bólu. Dlaczego? - to najczęściej zadawane przeze mnie pytanie podczas czytania. Wydaje się wręcz nieprawdopodobne, że
nie tyle taki scenariusz może się wydarzyć, ale fakt że nikt nie reaguje odpowiednio wcześnie. Strach, obsesja rządząca nie tylko samą Matyldą, ale tymi którzy mieli być dla niej najbliżsi jest wstrząsająca. Choroba, która zniszczyła tyle szczęścia i niewinnych osób - trudno w to wszystko uwierzyć. Lektura z gatunku bardzo ciężkiego kalibru, i przyznam, że jeśli pozostałe książki pani Zimniak są w podobnym stylu to ja z ręką na sercu odpuszczam. Jak dla mnie za dużo zła.
Wyzwania: Polacy nie gęsi..., Pod hasłem, Gra w kolory.
O rety...i to w książce z tak lukrowaną okładką?
OdpowiedzUsuńRoztrój nerwowy to nie jest mój ulubiony stan, dlatego dziękuję, że ostrzegłaś mnie przed tą książką.
Intryguje mnie ten tytuł, ale tyle ukazanego zła, też będę w nerwach...
OdpowiedzUsuńTaka ładna okładka, a tyle zła w środku. Strach się bać...
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej książce, dobrze, że mi o niej przypomniałaś, bo jestem jej bardzo ciekawa...
OdpowiedzUsuńNo i rzeczywiście- ta okładka nie zapowiada takiej treści.
Niedawno pisałam na innym blogu, że nie mam aktualnie nastroju na książki o ciężkiej tematyce. Tutaj jednak jestem mocno zaintrygowana, pomimo tego całego zła.
OdpowiedzUsuńKupiłam książkę i poznałam autorkę podczas targów w stolicy w maju. Autorka była dość rozkojarzona co mnie nieco odrzuciło... A okładka mnie kusiła, i chyba pominęłam sporo z opisu i wiedzy o książce, byle kupić i poznać. Nie sądziłam że jest tak dramatyczna, ale i tak chcę poznać, we właściwym momencie...
OdpowiedzUsuń