Agatha Christie "Zło, które żyje pod słońcem" 237 stron |
Jak w każdym skupisku ludzi spotyka różnorodność charakterów i idące za tym historie. Zdecydowanie na prowadzenie w walce z nudą wychyla się Arlena Stuart (sceniczna aktorka, obecnie zamężna, posiadająca pasierbicę i wiecznie szukająca atencji u innych). Arlena uwielbia być adorowaną i nawet na urlopie aranżuje przypadkowe spotkanie z Radfernami (wyjątkowo niepasująca do siebie para), a w szczególności z Patrickiem.
Wzajemna fascynacja Arleny i Patricka budzi ogólny niesmak, każde z nich bowiem przyjechało ze swoim współmałżonkiem i sprawia wrażenie zupełnie nie przejmujących się opinią innych. Żona Patricka jest typową szarą myszką, umęczoną przez zastałą sytuację i zdecydowanie wzbudzającą wśród pozostałych wypoczywających litość. Pozostali wczasowicze też mają powody, by za Arleną nie przepadać - jest ksiądz dziwnie reagujący na wyzwolone kobiety, jest panna Darnley która przez Alrenę straciła poważne pieniądze oraz potencjalnego męża. W końcu jest sam mąż kapitan Marshall, który jest załamany ewidentnym romansem.
I nagle problem się rozwiązuje poniekąd sam - podczas wodnej przejażdżki Patrick i panna Darnley natrafiają na odległej plaży na uduszoną Arletę. I choć po cichu większość życzyła jej nie najlepiej, śmierć wprowadza wszystkich w stan osłupienia. Bo wielu miało motyw, ale też wielu ma alibi.
Wkracza Poirot, dla którego sens i i logika to podstawa egzystencji, a najdrobniejsze nawet pozornie nieistotne wydarzenia pomagają mu ułożyć układankę, która da obraz prawdziwemu zabójcy. Jak zwykle małe szare komórki górą!!!
Filmowo mogłam sobie poużywać i nacieszyć spragnione oczęta dwoma ekranizacjami. Pierwsza z nich z Peterem Ustinovem wprowadziła pewne zmiany do postaci występujących tamże. Niektórych zupełnie pominęła, zdarzyło nawet się zmienić płeć jednej z bohaterów na bohatera, a całość dzieje się na wyspie Tyrania otoczonej przez Adriatyk. Niemniej jednak ogólny koncept zbrodni został zachowany, a ja znów nie mogłam się napatrzeć na niesamowite wprost stroje, w szczególności damskie toalety były wprost szokujące :).
Herkules Poirot, w tle Patrick Redfern, panna Darnley |
Poirot, Hastings i panna Darnley |
Kryminał świetny, plan zbrodni obmyślony jednak aż za dobrze - choć niektórzy starają się odgrywać swoje role z przekonaniem, czasem za bardzo się w rolę wczuwają i przeoczają drobnostki. A wiadomo, że nie takie numery z Poirotem. Poza tym trzeba pamiętać, że ściany mają uszy, a już szczególnie są wyczulone na specyficznie bulgocącą kanalizację.
Nie przekonuje mnie Ustinov w roli Poirota (za mało podobny do Sucheta), ale te niesamowite damskie stroje kuszą :)
OdpowiedzUsuńDlaczego recenzji jeszcze nie ma na "Na tropie..."?