sobota, 31 maja 2014

Agatha Christie "Zakończeniem jest śmierć"

Agatha Christie
"Zakończeniem jest
 śmierć"
244 strony
Uczucia towarzyszą ludziom od zawsze, te dobre jak i te złe. Nie dziwi zatem, że historia opowiedziana przez Agathę Christie, a osadzona w realiach Egiptu w 2000 r. p.n.e. nie różni się specjalnie od takiej, która mogłaby się rozegrać współcześnie. A fakt przerzucenia akcji tak daleko w czasie dodaje tylko smaczku, dla tych co lubią kryminały retro, no w tym przypadku bardzo retro :).

Imhotep jest nestorem rodu i utrzymuje na bardzo dobrym poziomie swoich synów i córkę wraz z rodzinami. Życie w rodzinie kapłana i opiekuna grobowca upływa leniwie dopóki w życiu rodzinnym nie pojawia się nowa konkubina ojca - młodziutka Nofret. Z chwilą jej przybycia domostwo staje na głowie, synowie Imhotepa - Yahmose, Sobek i Ipy zaczynają się bać, że nowy związek ojca wpłynie niekorzystnie na ich sytuację materialną, a w przyszłości może nawet i pozbawić ich spodziewanych wysokich zysków. W domostwie przebywa również babka Esa, kobieta stara lecz niezwykle mądra,  oraz znienawidzona przez wszystkich opiekunka Henet (węsząca podstęp tam, gdzie go nie ma, wiecznie szukająca skandali plotkara). Wszyscy są zgodni co do jednego - Nofret to zagrożenie.

Nie dziwi zatem, że po wyjeździe Imhotepa jego młodziutka ukochana dosyć szybko zostaje życia pozbawiona. Sprawę próbuje rozwikłać jego córka Renisenb, a z dnia na dzień sytuacja staje się coraz groźniejsza i choć wydaje się, że największe niebezpieczeństwo jest zażegnane, tak naprawdę to dopiero początek tragedii.

 

Christie mnie nie zaskoczyła tym, że wybrała bliską jej sercu tematykę, bo po pierwsze to zbrodnia i tajemnice - oj trup ściele się wyjątkowo gęsto, a po drugie doskonale znane jej z życia codziennego realia starożytne (jej drugim mężem był archeolog Max Mallowan). Świetnie oddała egipskie realia dzięki zabiegom stylistycznym i wiedzy na temat życia w starożytnych Tebach.

Podobało mi się uniwersalne przesłanie książki - w każdym z nas drzemie ciemna strona, a sami możemy zdecydować czy dopuścimy ją do głosu. Każdego dnia dokonujemy wyborów, nie każdemy jednak udaje się zapanować i w efekcie pokonać złe skłonności.

Wyzwania: Na tropie AgathyPod hasłemGrunt to okładkaPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.

piątek, 30 maja 2014

Katarzyna Grochola "Ja wam pokażę"

Katarzyna Grochola
"Ja wam pokażę"
384 strony
Ukochany Judyty - Adam Niebieski wyjeżdża na pół roku do USA. Jutka rozłąki boi się okrutnie, tęskni niebywale i martwi się, że ten wyjazd nic dobrego nie wniesie w ich związek, mało z tym obawia się, że może wszystko popsuć.

Judyta rzuca się w szał pracy, Tosia szykuje się do matury. Eksio podejrzanie często zaczyna w życiu byłej żony się pojawiać i sprawiać wrażenie chęcią przywrócenia dawnego ładu. A Adam pisze maila, w którym informuje, że najlepiej będzie jak do siebie odpoczną i nie będą się kontaktować. Czarna rozpacz...

O ile w poprzednich częściach Judyta dawała się ponieść wydarzeniom, w tej książe walczy o siebie i swoją miłość. Walczy po cichu, bo zbyt wiele rzeczy chciałaby powiedzieć wprost, ale nie starcza jej odwagi. Uczuciowo się miota, bo bardzo chce z Adamem zostać, ale na siłę przekonuje się, że doskonale sobie poradzi w życiu sama.

Choć ta część była najsłabsza z całego cyklu, dostarczyła mi tego, czego oczekiwałam - szczęśliwego zakończenia na dosłownie ostatniej stronie i w ostatnim akapicie :). A ja sobie lubię powtarzać, że wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Było też parę chwil do śmiechu jak ta, gdy Judyta chce przygotować romantyczną kolację i zabiera się za nią ubrana w skąpe, a ponętne ciuszki. I nie można pominąć wątku rodziców, choć rozwiedzeni postanawiają do siebie wrócić - komedia. Generalnie cała seria mnie niezwykle odstresowała i zrelaksowała, zatem cel uważam za osiągnięty :).

Wyzwania: Polacy nie gęsi...Przeczytam tyle ile mam wzrostuCzytam opasłe tomiska.

środa, 28 maja 2014

Agatha Christie "Niemy świadek"

Agatha Christie
"Niemy świadek"
303 strony
Herkules Poirot dostaje list niezwykły. Jego autorka - Emilia Arundel prosi go o pomoc w rozwikłaniu niepokojącej ją kwesti, a niezwykłość listu wynika z faktu iż został nadany blisko 2 miesiące po śmierci autorki. Poirot udaje się do Market Basing, żeby rozszyfrować czego tak naprawdę starsza pani się obawiała.

Jak się okazuje sprawa ocierała się o dość poważną fortunę jaką po sobie pani Arundel zostawiła. Czychały na nią sępy (czytaj najbliższa rodzina) i wszyscy poczuli się wystrychnięci na dudka, gdy po odczytaniu testamentu okazało się, że zostali pominięci. Wszystkie dobra zapisała Emilia swojej damie do towarzystwa pannie Wilhelminie Lawson, ku jej niebywałemu zdumieniu.

Niebagatelną rolę w odkryciu prawdy odgrywa Bob - przepiękny foksterier będący pupilem zmarłej. To on, a w zasadzie rzekomo pozostawiona przez niego ulubiona piłeczka do zabawy jest oskarżony o spowodowanie wypadku, w wyniku którego Emilia paskudnie się potłukła. Jednak właścicielka doskonale znająca swego ulubieńca zaczyna domyślać się, że nie był to wypadek a próba pozbawienia ją życia. Stąd pisze do Poirota, ten jednak list dostaje po fakcie. Nie stanowi to absolutnie żadnej przeciwności dla Wspaniałego Detektywa i wraz z dzielnym Hastingsem szukają winowajcy.

 

Książka była świetna, co tu dużo pisać. Poirot uciekający się do niebywałych podstępów (nie przypuszczałam, że potrafi na poczekaniu wymyślać takie historyjki), "psie myśli", które może poznać czytelnik i doskonała intryga.

Aby tradycji stało się zadość obejrzałam ekranizację powieści i chyba mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że póki co będzie to mój ulubiony film. Nie podejrzewałam Poirota o tak wielką, odwzajemnioną zresztą sympatię do czworonogów!!!

Bob i Herkules Poirot
Fabuła została lekko zmieniona, ale dzięki temu więcej się działo. W filmie Poirot zdążył osobiście poznać Emilię Arundel i na miejscu rozwiązywał zagadkę jej śmierci. Postać doktora Donaldsona została rozbudowana i niestety ilość morderstw też. Panna Lawson została przedstawiona jako kobieta rozgarnięta ( w przeciwieństwie do swojego książkowego pierwowzoru), a rodzeństwo Karol i Teresa są zdecydowanie bardziej sympatyczni niż ci książkowi. Z resztą Karol Arundel to sławny ścigacz motorówkowy pragnący ustanowić nowy rekord prędkości, a prywatnie znający się z Hastingsem :).  

poniedziałek, 26 maja 2014

Rani Manicka "Matka ryżu"

Rani Manicka
"Matka ryżu"
480 stron
Niezależnie od tego gdzie się urodziłeś, niezależnie od tego gdzie przyszło ci zamieszkać, niezależnie od tego co dzieje się dookoła  - każdy zasługuje na szczęście. Jednak zdawać się może, że dla niektórych osiągnięcie go jest zupełnie niemożliwe. Są jednak takie osoby, które na przekór losowi chwytają życie we własne ręce i sami kreują szczęście, a przynajmniej tak się im wydaje.

Lakszmi poznajemy gdy w wieku 14 lat zostaje wyswatana i wydana za mąż za wdowca. Ma być wspaniały dom i luksusy, jest wyłącznie sprytny wybieg swatki - Lakszmi ląduje w biedzie z dala od domu z człowiekiem, na którym tak gardzi, że zdaje się gorzej być nie może. Dziewczyna jednak dumnie podnosi głowę i postanawia stawić czoło przeciwnościom losu. Jej marzeniem jest zostać żoną doskonałą, a z czasem i wspaniałą matką.

Sagę rodzinną poznajemy z perspektywy samej Lakszmi, ale także jej dzieci, a z czasem i wnuków. Nie mogę się otrząsnąć z wrażenia, że ludzie mogą tak żyć - bez miłości, bez czułości, w strachu nie tylko przed innymi, ale przed tym co drzemie w nich samych. To bolesne studium próbowania i pasmo wielkich niepowodzeń.

Rani Manicka
"Matka ryżu" to bardzo ciężka lektura. Ukazuje losy rodziny na przestrzeni wielu lat, rodziny której członkowie nigdy nie zaznali szczęścia choć każdy z nich niewątpliwie próbował je pochwycić. To także historia okrutnej okupacji japońskiej na Malajach i zmian jakie zaszły w ludziach po wojnie. W końcu to opowieść o tym jak ważne dla ludzi są więzy krwi. Mimo tak wielu trudnych tematów poruszonych w książce, nie mogę się nadziwić że zostało to wszystko opisanie tak niezwykle poetyckim językiem. Obrazy jak żywe przewijają się przez moją głowę, niezliczona ilość intensywnych barw i zapachów są jak na wyciągnięcie ręki. I myślę sobie, że takie historie nie są zmyślone, one się niestety naprawdę przytrafiają, lecz dzięki pięknemu językowi w jakim zostały stworzone sprawiają wrażenie baśni, takiej złej, ale przecież to tylko baśń...

Rani Manicka urodziła się i wychowała w Malezji. Ukończyła tam też studia na uniwersytecie z dyplomem z zarządzania businessem w ręce. Do napisania "Matki ryżu" zainspirowały ją dzieje własnej rodziny wywodzącej się ze Sri Lanki. Dziś mieszka w angielskim hrabstwie Surrey.

 

Tytuł nawiązuje do najstarszej z azjatyckich bogiń, która ma zapewnić rodzinie powodzenie i dostatek. Tak właśnie postrzegają nestorkę rodu po latach dzieci i wnuki - jako kobietę niezwykle dzielną, przedsiębiorczą i gotową na wszystko, by ocalić najbliższych. Choć ciężko mi było przez książkę przebrnąć, postanowiłam ją dokończyć. W obliczu takich pokładów smutku i tragedii moje życie jawi się również jak baśń, ale piękna i z cudownym zakończeniem.

Wyzwania: Book-TrotterGrunt to okładkaCzytam opasłe tomiskaPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.

sobota, 24 maja 2014

Mary Higgins Clark "Nie trać nadziei"

Mary Higgins Clark
"Nie trać nadziei"
224 strony
Firma farmaceutyczna Gen - stone stoi o krok od epokowego odkrycia, które może zmienić wszystko. Jej charyzmatyczny właściciel Nicholas Spencer ogłosił niedawno, że jego laboratoria są na najlepszej drodze do wynalezienia szczepionki na raka. Aby móc dokończyć badania potrzebne są oczywiście dodatkowe fundusze, które to ludzie chętnie wpłacają wierząc, że tym razem będzie to pełen sukces.

Wszystko układa się pięknie do momentu tragicznego wypadku lotniczego, w którym Spencer ginie. Wraz z nim giną zdefraudowane miliony przeznaczone na rozwój szczepionki. Ludzie wpadają w szał, podejrzewają że szef koncernu swoją śmierć upozorował i uciekł pieniędzmi rozpocząć nowe życie.

W sprawę zostaje wplątana Marcia DeCarlo zwana Carley, dziennikarka "Wall Street Weekly". Jej rola w cały przedsięwzięciu jest nietypowa, ponieważ poniekąd jest niespokrewnionym członkiem rodziny Spencera. Na dodatek sama zainwestowała w Gen-stone swoje oszczędności będąc pod wielkim wpływem Nicholasa. Lynn - wdowa po nim właśnie prosi Carley o pomoc w stworzeniu obiektywnego portretu zmarłego męża. Aby go napisać, Carley musi zacząć grzebać w niewygodnych tematach i dochodzi do tego co tak naprawdę się wydarzyło.

Drugotorowo poznajemy dramatyczną historię Neda, który traci w wyniku złej inwestycji w Gen-stone dorobek życia. Gdy dowiaduje się o tym jego żona Annie wybucha awantura, w wyniku której kobieta ucieka z domu i ginie w wypadku samochodowym. Ogarnięty bezgraniczną rozpaczą po stracie ukochanej Ned rusza wymierzyć sprawiedliwość po swojemu...



Lektura jak na Higgins Clark bardzo przewidywalna i pełna schematów. Krótkie rozdziały, szybka akcja, stopniowo odkrywane tajemnice. Było miło, choć momentami dramatycznie, ale nie powaliła mnie książka na kolana. Nic nie szkodzi, może kolejnej się uda :).

Wyzwania: Pod hasłemCzytam lietarturę amerykańskąPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.

środa, 21 maja 2014

Agatha Christie "Podróż w nieznane"

Agatha Christie
"Podróż w nieznane"
243 strony
Życie Hilary Craven straciło zupełnie sens. Najukochańsza córeczka zmarła, wkrótce opuścił ją mąż. Nie pozostało jej już nic, co mogłoby ją przy życiu trzymać. Dlatego wybiera się w podróż do Maroka. Tam w pokoju hotelowym próbuje zakończyć swoje pełne smutku dni... Okazuje się, że nie jest to takie proste jakby się mogło wydawać. Szczególnie, że do pokoju wpada niejaki tajny agent brytyjski Jessop i nie tyle powstrzymuje ją od tego dramatycznego kroku, ale również proponuje jej niesamowite i iście szpiegowskie zajęcie.

Hilary nie mając nic do stracenia przyjmuje nietypową ofertę. Od tej chwili zmienia się w zmarłą w katastrofie lotniczej Olivię Betterton i próbuje odnaleźć zaginionego w dziwnych okolicznościach męża Thomasa. Wywiad brytyjski podejrzewa istnienie tajemniczej organizacji, która zbiera światłe umysły świata nauki i gromadzi je w nikomu nie znanym  miejscu. Zadaniem Hilary jest dotrzeć do tego miejsca i pomóc zdemaskować działalność owej organizacji. Jessop obiecuje jej, że nie będzie w tym wszystkim pozostawiona sama sobie.



Już po raz kolejny złapałam się na tym, że jak w książce nie pojawia się Poirot czy panna Marple to mi się dziwnie czyta książkę autorstwa Christie :). Tym razem to naprawdę świetna książka poniekąd szpiegowska ze wspaniale wykreowaną postacią głównej bohaterki, która choć niejednokrotnie przerażona do granic możliwości, robi wszystko aby wywiązać się z powierzonej jej misji. Dodatkowy plus za spryt Hilary, nigdy nie sądziłam, że naszyjnik z pereł może się okazać tak pomocnym narzędziem :).

Wyzwania: Na tropie AgathyPod hasłemGrunt to okładkaPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.

poniedziałek, 19 maja 2014

Katarzyna Grochola "Serce na temblaku"

Katarzyna Grochola
"Serce na temblaku"
332 strony
Judyta jest już prawie szczęśliwa. Mieszka z ukochanym Adamem Niebieskim, córka Tosia świetnie się z nim dogaduje, przyjaciele go lubią... ale pełni szczęścia nie ma, bo co się stanie jak się zaangażuje za bardzo, i facet odejdzie - znów będzie miała złamane serce? Postanawia wziąć sprawy we własne ręce i udowodnić cobie i światu jak fantastycznie potrafi sobie sama ze wszystkim radzić :).

Zaczyna od kiepskiego pomysłu szybkiego pomnożenia kapitału. Nie mówiąc nic ukochanemu podejmuje ze wspólnego konta pieniądze odłożone na ich pierwsze wspólne wakacje. Udaje się do Berlina z Ewą Ostapko i głęboko wierzy w ich cudowne pomnożenie. Rezultat można było przewidzieć - inwestycja okazuje się przekrętem i teraz Judyta musi dosłownie stanąć na rzęsach, żeby sprawa się nie wydała...

Żeby stresów nie było za mało wszyscy dookoła grzmią, że powinna coś w końcu ze sobą zrobić i zacząć o siebie dbać. Czepialstwo niebywałe doprawdy :). A w sympatycznej wsi pojawia się nowa para sąsiadów - rudowłosa Renia z niezwykle bogatym mężem i paskudnym psem!

Miło się czytało kontynuację, choć śmiechu było zdecydowanie mniej niż podczas lektury pierwszej części. Judyta rozbraja swoimi decyzjami, a raczej ciągłą ich zmianą. Raz chce być silną i samowystarczalną kobietą tylko po to, by zaraz z przyjemnością oddać się pod męskie zwierzchnictwo :). Do moich ulubionych momentów zdecydowanie należy wyprawa do Berlina (wyłam ze śmiechu) i spontaniczny wypad na tenisa z Renią :).

Została mi już ostatnia część, w której dowiem się zapewne, czy Judyta da się usidlić na zawsze :).

Wyzwania: Polacy nie gęsi...Przeczytam tyle ile mam wzrostuCzytam opasłe tomiska.

sobota, 17 maja 2014

Agatha Christie "Słonie mają dobrą pamięć"

Agatha Christie
"Słonie mają dobrą pamięć"
222 strony
Ariadna Olivier - poczytna pisarka kryminałów, zwraca się do Herkulesa Poirot o pomoc w rozwiązaniu sprawy sprzed lat. Delikatna kwestia dotyczy córki chrzestnej autorki  - Celii Ravenscroft. W majątku Overcliff przed 12 laty w tajemniczych okolicznościach zginęło małżeństwo Ravenscroftów. Wszystko wskazywało na podwójne samobójstwo, a sprawa była o tyle niejasna, że tragicznie zmarła para uchodziła za bardzo zgodną i kochającą się.

Po latach pani Olivier próbuje dociec prawdy. Tłumaczy, że "słonie mają dobrą pamięć" - każdy pamięta jakieś inny szczegół z wydarzeń, które rozegrały się przed laty. Dzięki poskładaniu elementów układanki można uzyskać w miarę pełen obraz wydarzeń.

Ariadna Olivier rusza w podróż odwiedzając kolejne "słonie" i zdobywając cenne wiadomości jak na przykład zadziwiający fakt, że zmarła Margaret Ravenscroft miała przed śmiercią aż 4 peruki i jak się okazuje siostrę bliźniaczkę...



Niezwykle smutna to historia muszę przyznać. Głęboko wnika w tematykę psychicznych zaburzeń, różnych sposobów leczenia "chorej duszy". To także opowieść o niesamowitej i niezrozumiałej dla innych więzi jaka łączy bliźnięta. Poirot jak zwykle staje na wysokości zadania i rozwiązuje sprawę z lamusa.

Oczywiście musiałam obejrzeć ekranizację powieści. Jest to jeden z ostatnich filmów jakie nakręcono w serii opowiadającej o sukcesach Herkulesa Poirot.

Herkules Poirot i Ariadne Oliver
Film był wspaniale nakręcony, dodatkowo wzbogacony o wątki nieukazane w książce - dochodzenie w sprawie zabójstwa autorytetu w dziedzinie psychiatrii profesora Willoughby. Z tym większą ciekawością go oglądałam :).

czwartek, 15 maja 2014

Katarzyna Grochola "Nigdy w życiu"

Katarzyna Grochola
"Nigdy w życiu"
300 stron
Potrzebowałam czegoś do pośmiania, no taka wewnętrzna potrzeba się zrodziła we mnie i już. I choć na co dzień śmieję się dużo, to jeśli chodzi o lekturę nie jest już tak łatwo. Bo lektura taka musi wzbudzić u mnie salwy śmiechu i najlepiej jeszcze oczy załzawić, a  nie wywołać jedynie uśmiech na ustach. I tak przeszukując czeluście umysłu przypomniałam sobie, że dobrze mi się czytało przed laty przygody Judyty z "Nigdy w życiu". Nie zastanawiając się wiele postanowiłam odświeżyć sobie przeczytaną dawno już książkę...

Judytę mąż zostawił dla "nowszego modelu" z którym będzie miał niebawem całkiem nowego potomka. Początkowo załamana postanawia po raz pierwszy samodzielnie stanąć na nogi i udowodnić sobie i światu, że już nigdy w życiu żadnego chłopa nie będzie potrzebowała. Spontanicznie kupuje działkę na podwarszawskiej wsi i buduje swój wymarzony domek. Zamieszkuje tam z nastoletnią córką Tosią i żywym inwentarzem w postaci psa i kotów.

Judyta pracuje na zlecenie w pewnym piśmie, jest specjalistką od udzielania rad wszelakich: jak wywabić rdzę, co zrobić gdy mąż odejdzie do innej kobiety (o zgrozo co by tu doradzić), jak poprawić wygląd włosów i paznokci itp. Pewnego dnia dostaje list w niebieskiej kopercie i tak zaczyna się jej przygoda z panem Niebieskim :).

Katarzyna Grochola
Katarzynę Grocholę to chyba każdy już zna więc nie ma potrzeby się rozpisywać. To co w niej cenię to, że wydaje się być nadal zwykłą kobietą z najnormalniejszymi w życiu prozaicznymi problemami. A że w życiu imała się najróżniejszych zwodów od bycia salową w szpitalu po pracę w biurze matrymonialnym czy bycie pomocnicą cukiernika ma bardzo zdrowe podejście do życia i potrafi doceniać rzeczy małe. No i jak jej nie lubić jeśli to też Kasia :)

A co do mojego śmiania się - oj były momenty że nie mogłam się przestać chichrać i łzy poleciały. Najzabawniejszy fragment to moment kiedy Judyta przygotowuje się do randki i postanawia przeczytać prasę młodzieżowo - kobiecą w celu uzyskania istotnych podpowiedzi co trzeba a czego absolutnie nie można. Stworzona przez nią kompilacja rad, porad i cennych wskazówek jest nieprawdopodobna! I jak tu współczesna kobieta ma nie zwariować?

Zaraz zabieram się za lekturę kolejnego tomu przygód Judyty Dzielnej Nowoczesnej Kobiety :).

Ach i jak mnie ucieszył fakt, że w chwili zakończenia lektury "stuknęła" mi 52-ga książka przeczytana w 2014 roku. Brawo dla mnie :).

Wyzwania: Polacy nie gęsi...Przeczytam tyle ile mam wzrostuCzytam opasłe tomiska.

poniedziałek, 12 maja 2014

Harlan Coben "Nie mów nikomu"

Harlan Coben
"Nie mów nikomu"
352 strony
David Beck jest pediatrą, który od ośmiu lat jest wdowcem. Okoliczności śmierci żony są niezwykle tragiczne, bo David i Elizabeth właśnie świętowali swoją rocznicę ślubu z dala od ludzi, nad jeziorem otoczonym lasem. Tam ktoś ich napadł i dla Elizabeth skończyło się to tragicznie. W toku dochodzenia ustalono, że zostało jedną z ofiar seryjnego mordercy KillRoy'a.

Życie toczy się dalej i nadchodzi czas kolejnej rocznicy ślubu. Czas niewątpliwych refleksji, bo David i Elizabeth byli ze sobą w zasadzie od dzieciństwa nierozłączni, a uczucie ich łączące było pełne wspomnień znanych tylko im. I właśnie w kolejną rocznicę ślubu David dostaje zaszyfrowanego maila z informacjami, o których mogli wiedzieć tylko małżonkowie. Wszystko staje na głowie, bo czy to możliwe, że Elizabeth jednak żyje? Jeśli tak to kto był ofiarą KillRoy'a? I dlaczego David ma nikomu nie mówić o swoim odkryciu i podejrzeniach?

 

Mieszane mam uczucie odnośnie tej książki. Za dużo nieprawdopodobnych rzeczy tam się działo, choć kto wie może i tak zagmatwane scenariusze się ludziom przytrafiają. Do mniej więcej 1/3 książki czułam się przez Cobena wciągnięta w intrygę, a potem mi przeszło. Nie czekałam z zapartym tchem co przyniesie mi następny rozdział tylko tak czytałam ot sobie powoli.

To co podobało mi się zdecydowanie najbardziej to siła uczucia jaką Beck darzył swoją żonę. Dla choćby kilku chwil z nią był w stanie poświęcić wszystko, zaprzepaścić karierę, stać się zbiegiem i ryzykować własnym życiem. Choć okoliczności dramatyczne, uczucie zdecydowanie romantyczne :).

Wyzwania: Pod hasłemCzytam literaturę amerykańskąPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.

czwartek, 8 maja 2014

Mary Higgins Clark "Nie ma jak w domu"

Mary Higgins Clark
"Nie ma jak w domu"
240 stron
Co za dzień - mogłaby pomyśleć Celia Nolan. Mam wspaniałego męża Alexa (co prawda od niedawna, ale wiem że jestem jego całym światem), cudownego synka Jacka (to owoc mojego pierwszego małżeństwa ze zmarłym przedwcześnie Larrym). I właśnie mąż ma dla mnie jakąś niesamowitą niespodziankę (dziś są moje urodziny). Jedziemy... coraz lepiej rozpoznaję okolicę i na końcu naszej podroży mam wrażenie, że cały mój świat się właśnie zawalił. Prezentem okazuje się bezsprzecznie przepiękny dom, ale tylko ja wiem jakie okrutne on skrywa w sobie tajemnice. Bo wiecie, jak miałam 10 lat zastrzeliłam w nim własną mamę, i postrzeliłam ojczyma...

Myślę że główna bohaterka Celia Nolan alias Lizzie Barton śmiało mogłaby tak rozpocząć swoją historię. Faktem jest, że przed laty dokonała tak strasznego wyczynu, ale została uniewinniona. Jednak opinia publiczna podjęła swoją, bardziej w ich mniemaniu prawą decyzję i dziewczynka nie miała szans na dalsze normalne życie. Ponieważ ojciec zginął wcześniej w wyniku nieszczęśliwego wypadku podczas konnej przejażdżki mała Lizzie została sierotą. Przygarnęła ją dalsza rodzina i pomogła rozpocząć nowe życie z nowym imieniem i nazwiskiem.

Celia przysięgła, że nikt o jej dawnym życiu się nie dowie. Ale zaraz po przeprowadzce zaczynają się dziać dziwne rzeczy - ktoś dewastuje jej dom, ginie agentka nieruchomości i ogrodnik. Wszystko jest powiązanie z historią Małej Lizzie i wszystko zaczyna wskazywać na to, że "mała morderczyni" wróciła po latach, żeby wymierzyć po swojemu sprawiedliwość. W końcu Celia musi sobie zadać pytanie czy to przypadek, że została ponowną właścicielką domu z dzieciństwa...

 

Kolejna powieść Higgins Clark mnie nie zawiodła. Szybka akcja i to co lubię najbardziej - niespodziewane zakończenie. Dużo mi pisarka podrzucała "fałszywych tropów" i stąd zaskoczenie na  ostatnich stronach książki niemałe przeżyłam. Lekko mnie główna bohaterka irytowała momentami, starałam się zrozumieć, że chce oczyścić swoje imię z niesłusznie postawionych zarzutów i wyjaśnić co tak naprawdę się wydarzyło gdy miała 10 lat, ale metody jakimi się posługiwała opierały się głównie na kłamstwie. A potem to już lawina tych kłamstw się posypała, a ja kłamstw nie toleruję...
Mimo wszystko książka dobra i spędziłam przy niej miło czas.

Wyzwania: Pod hasłemCzytam literaturę amerykańskąPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.

poniedziałek, 5 maja 2014

Agatha Christie "Niespodziewany gość"

Agatha Christie
"Niespodziewany gość"
128 stron
Wyobraź sobie, że jest ciemna i mglista noc. Przemierzasz obce sobie okolice i nagle twoje auto ląduje w rowie. Ach, zapomniałam dodać, że nie wynaleziono jeszcze telefonów komórkowych, zatem po pomoc musisz się udać do najbliższego domu. Idziesz tam po ratunek dla siebie a zastajesz trupa...

To pokrótce wprowadzenie w historię, której rozwiązanie możemy znaleźć na stronach sztuki teatralnej Agathy Christie przerobionej na książkę przez Charlesa Osbourn'a.

Właśnie Mark Starkwedder wpada samochodem do rowu i szuka pomocy w rezydencji zamieszkiwanej przez Warwicków.  Wchodząc przez ogród do pokoju zastaje martwego mężczyznę w wózku inwalidzkim oraz piękną kobietę z rewolwerem w dłoni. Owa kobieta to Laura, żona denata. W domu mieszka jeszcze matka zamordowanego Richarda, lekko opóźniony w rozwoju brat Jan, pielęgniarka i pielęgniarz. Wysłuchując krótkiej opowieści o tym jak okrutnym i bezwzględnym był pan domu niespodziewany gość postanawia pomóc Laurze i zatuszować morderstwo posługując się wymyśloną historią, która hipotetycznie mogła się zdarzyć.

Po przyjeździe policji i przesłuchaniach okazuje się, że w zasadzie każdy z domowników miał motyw i okazję do popełnienia zbrodni. W sprawę uwikłany jest też przyjaciel domu Julius Farrar żywo zainteresowany samą Laurą. A zakończenie jednak zaskakuje :).


Jak ktoś ma ochotę przeczytać coś w jedno popołudnie to ta książka się idealnie do tego nadaje. Choć podejrzewałam kto jest mordercą pani Christie po raz kolejny wywiodła mnie w pole mieszając w mojej dedukcji. A na końcu mogłam jedynie powiedzieć : "no jasne".  Za to ją uwielbiam :).

Wyzwania: Pod hasłemGrunt to okładkaNa tropie AgathyPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.