Mary Higgins Clark "Nie trać nadziei" 224 strony |
Wszystko układa się pięknie do momentu tragicznego wypadku lotniczego, w którym Spencer ginie. Wraz z nim giną zdefraudowane miliony przeznaczone na rozwój szczepionki. Ludzie wpadają w szał, podejrzewają że szef koncernu swoją śmierć upozorował i uciekł pieniędzmi rozpocząć nowe życie.
W sprawę zostaje wplątana Marcia DeCarlo zwana Carley, dziennikarka "Wall Street Weekly". Jej rola w cały przedsięwzięciu jest nietypowa, ponieważ poniekąd jest niespokrewnionym członkiem rodziny Spencera. Na dodatek sama zainwestowała w Gen-stone swoje oszczędności będąc pod wielkim wpływem Nicholasa. Lynn - wdowa po nim właśnie prosi Carley o pomoc w stworzeniu obiektywnego portretu zmarłego męża. Aby go napisać, Carley musi zacząć grzebać w niewygodnych tematach i dochodzi do tego co tak naprawdę się wydarzyło.
Drugotorowo poznajemy dramatyczną historię Neda, który traci w wyniku złej inwestycji w Gen-stone dorobek życia. Gdy dowiaduje się o tym jego żona Annie wybucha awantura, w wyniku której kobieta ucieka z domu i ginie w wypadku samochodowym. Ogarnięty bezgraniczną rozpaczą po stracie ukochanej Ned rusza wymierzyć sprawiedliwość po swojemu...
Lektura jak na Higgins Clark bardzo przewidywalna i pełna schematów. Krótkie rozdziały, szybka akcja, stopniowo odkrywane tajemnice. Było miło, choć momentami dramatycznie, ale nie powaliła mnie książka na kolana. Nic nie szkodzi, może kolejnej się uda :).
Wyzwania: Pod hasłem, Czytam lietarturę amerykańską, Przeczytam tyle ile mam wzrostu.
Czyli przeczytać można, ale szału nie ma!
OdpowiedzUsuń