poniedziałek, 26 maja 2014

Rani Manicka "Matka ryżu"

Rani Manicka
"Matka ryżu"
480 stron
Niezależnie od tego gdzie się urodziłeś, niezależnie od tego gdzie przyszło ci zamieszkać, niezależnie od tego co dzieje się dookoła  - każdy zasługuje na szczęście. Jednak zdawać się może, że dla niektórych osiągnięcie go jest zupełnie niemożliwe. Są jednak takie osoby, które na przekór losowi chwytają życie we własne ręce i sami kreują szczęście, a przynajmniej tak się im wydaje.

Lakszmi poznajemy gdy w wieku 14 lat zostaje wyswatana i wydana za mąż za wdowca. Ma być wspaniały dom i luksusy, jest wyłącznie sprytny wybieg swatki - Lakszmi ląduje w biedzie z dala od domu z człowiekiem, na którym tak gardzi, że zdaje się gorzej być nie może. Dziewczyna jednak dumnie podnosi głowę i postanawia stawić czoło przeciwnościom losu. Jej marzeniem jest zostać żoną doskonałą, a z czasem i wspaniałą matką.

Sagę rodzinną poznajemy z perspektywy samej Lakszmi, ale także jej dzieci, a z czasem i wnuków. Nie mogę się otrząsnąć z wrażenia, że ludzie mogą tak żyć - bez miłości, bez czułości, w strachu nie tylko przed innymi, ale przed tym co drzemie w nich samych. To bolesne studium próbowania i pasmo wielkich niepowodzeń.

Rani Manicka
"Matka ryżu" to bardzo ciężka lektura. Ukazuje losy rodziny na przestrzeni wielu lat, rodziny której członkowie nigdy nie zaznali szczęścia choć każdy z nich niewątpliwie próbował je pochwycić. To także historia okrutnej okupacji japońskiej na Malajach i zmian jakie zaszły w ludziach po wojnie. W końcu to opowieść o tym jak ważne dla ludzi są więzy krwi. Mimo tak wielu trudnych tematów poruszonych w książce, nie mogę się nadziwić że zostało to wszystko opisanie tak niezwykle poetyckim językiem. Obrazy jak żywe przewijają się przez moją głowę, niezliczona ilość intensywnych barw i zapachów są jak na wyciągnięcie ręki. I myślę sobie, że takie historie nie są zmyślone, one się niestety naprawdę przytrafiają, lecz dzięki pięknemu językowi w jakim zostały stworzone sprawiają wrażenie baśni, takiej złej, ale przecież to tylko baśń...

Rani Manicka urodziła się i wychowała w Malezji. Ukończyła tam też studia na uniwersytecie z dyplomem z zarządzania businessem w ręce. Do napisania "Matki ryżu" zainspirowały ją dzieje własnej rodziny wywodzącej się ze Sri Lanki. Dziś mieszka w angielskim hrabstwie Surrey.

 

Tytuł nawiązuje do najstarszej z azjatyckich bogiń, która ma zapewnić rodzinie powodzenie i dostatek. Tak właśnie postrzegają nestorkę rodu po latach dzieci i wnuki - jako kobietę niezwykle dzielną, przedsiębiorczą i gotową na wszystko, by ocalić najbliższych. Choć ciężko mi było przez książkę przebrnąć, postanowiłam ją dokończyć. W obliczu takich pokładów smutku i tragedii moje życie jawi się również jak baśń, ale piękna i z cudownym zakończeniem.

Wyzwania: Book-TrotterGrunt to okładkaCzytam opasłe tomiskaPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz