Agatha Christie "Uśpione morderstwo" 232 strony |
Gwenda i Giles Reed to świeżo upieczeni małżonkowie. Oboje be jakby się mogło wydawać korzeni postanawiają z Nowej Zelandii przenieść się do Anglii i osiąść w niej na dobre. Gwen przypadkowo trafia na dom, który wydaje jej się wręcz idealny i postanawia go kupić. Czuje się w nim bardzo swojsko, aż za bardzo wszystko w nim wydaje jej się znajome. Dom musi być wyremontowany i Gwenda w ślad za swoim instynktem dokonuje w nim przeróbek, które pierwotnie w tym domu już były. Gdy odkrywa w dziecięcym pokoju znajomy wzór starej tapety nie może wprost uwierzyć, że jako dziecko to właśnie ona w tym domu mieszkała.
Po konfrontacjach okazuje się, że rzeczywiście jako mały szkrab mieszkała w Dillmouth dokładnie w tym domu. Wtedy żył jeszcze jej tata oraz młodziutka i sympatyczna macocha Helen. Dlatego wydaje się wręcz nieprawdopodobne, że Gwenda po tylu latach jest więcej niż przekonana, że Helen została w ich domu zamordowana. Fakt, że działo się to przed 18-tu laty zdecydowanie sprawę utrudnia. Plotka głosi, że Helen uciekła z jakimś mężczyzną w świat i słuch po niej zaginął. Żeby poznać jednak prawdziwą historię trzeba odnaleźć ewentualnych świadków tamtego zdarzenia. Oczywiście przydałby się do współpracy jakiś umysł niezwykle analityczny w postaci sympatycznej staruszki - ot choćby panny Marple :). Z taką pomocą prawda musi wyjść na jaw, niezależnie od tego kiedy tragedia miała miejsce.
Dobra lektura miejscami troszkę przypominająca mi młodych i pełnych werwy Beresfordów :). Muszę przyznać, że Gwenda bardzo przypadła mi do gustu. W obliczu walki z prześladującą ją nagle przeszłością, która do niedawna była jej zupełnie obca zachowuje dużą trzeźwość umysłu i konsekwencję w działaniu. Może łatwiej to wszystko jej wychodzi mając u boku tak wspierającego męża? W każdym bądź razie lektura upewnia nas, że nie ma zbrodni doskonałej, a upływający czas może stworzyć ułudę bezpieczeństwa. Sprawiedliwość prędzej czy później wygra.
Marple jak zwykle zadziwia mnie doskonałym zmysłem obserwacji i łączenia drobnych informacji w całość. Przecież nie ona jedna znała odkryte nowe fakty, ale tylko ona potrafiła je ubrać w logiczną szatę. Jej życiowa mądrość zawsze, ale to zawsze wywiera na mnie wrażenie.
Doczytałam, że to ostatnia sprawa prowadzona przez pannę Marple i jakoś mi się niebywale smutno zrobiło. Zawsze myślałam, że jej ostatnie losy poznam w zbiorze opowiadań "Śmiertelna klątwa", których lektura jeszcze przede mną, a tu taka niespodzianka. Na szczęście nic nie wskazuje na to, że to właśnie ostatnia sprawa Marple, czyta się ją tak jakby była po prostu kolejną. Całe szczęście - nie cierpię żegnać się z bohaterami definitywnie!
Wyzwania: Na tropie Agathy, Grunt to okładka, Zielono mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz