Izabela Sowa "Podróż poślubna" 240 stron |
Jest kobieta po 30-stce o jakże oryginalnym imieniu Paloma (tak naprawdę ma na imię Agata, ale woli używać tego drugiego żywcem wyjętego z brazyliskiej telenoweli). Oczywiście to kobieta sukcesu pracująca w korporacji na kierowniczym stanowisku. Wymaga od życia wiele, bo przecież jest tego warta. Ciągle się samodoskonali połykając niezliczone książki - poradniki z gatunku "wiem co zrobić, by odmienić życie na jeszcze lepsze niż jest". A Paloma ma problem, bo wyszła niespełna miesiąc temu za mąż na Norberta (oczywiście on też pracuje w korporacji jako PR-owiec tym razem) i dotychczas nie zaproponował, aby młoda para wyjechała w podróż poślubną. Paloma widzi, że świeżo poślubiony mąż skrywa jakąś tajemnicę związaną z przeglądanymi przez niego zdjęciami i wcześniejszymi podróżami po świecie.
Żeby nie było za mało udziwnień w historii występuję niejaka Brzytwa, pieron wie kto to - czy detektyw/amator, czy walcząca zacięcie o lepszy świat eko-oszołomka? Jej rola w tej książce jest jak dla mnie nieodgadniona, bo choć ma znaczenie pojąć nie mogę po co jej interakcja z główną bohaterką...
Książka jest tak pełna absurdów, i to nie tych zabawnych ale dziwnych co najmniej - kto wyprowadza na spacer kozę w mieście? kto pije lemoniadę z pietruszki? kto chodzi po domu na czworakach, żeby odciążyć kręgosłup? A zakończenie??? Chyba się przekleiło parę stron z jakiegoś innego badziewia...
Izabela Sowa |
Izabela Sowa to z wykształcenia psycholog (doprawdy trudno mi w to uwierzyć, albo coś z moją głową jest nie tak) mieszkająca obecnie w Krakowie. Jest weganką, działa na rzecz ochrony zwierząt (czyżby alter-ego Brzytwy) i pisze książki. I to nie jedną, a już kilkanaście. Chyba kiedyś w rękach miałam jej "serię owocową" i nie pamiętam, aż tak negatywnych wspomnień z lektury. Dlatego nie mówię nie i być może kiedyś, w bliżej niesprecyzowanej przyszłości sięgnę po coś innego jej autorstwa. Może na emeryturze... albo za 100 lat...
Wyzwania:
Polacy nie gęsi..., Przeczytam tyle ile mam wzrostu
hehe "pieron wie kto to" :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście dziwna książka.
Wesołych świąt.
Dziwna... Zdecydowanie w takim razie nie przeczytam! Tym bardziej, że nie moje klimaty. :)
OdpowiedzUsuń+ Dołączam do obserwatorów i czekam na następne posty. :)
shelf-of-books.blogspot.com
Też w liceum czytałam serię owocową i miło to wspominałam, dlatego zdziwiła mnie Twoja recenzja. Ale nie będę się przekonywać na własnej skórze, czy odebrałabym ją inaczej :P
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę i miałam takie same odczucia. "Pieron wie o co chodzi?" oddaje doskonale to, co czytelnik czuje i wie, po skończonej lekturze.
OdpowiedzUsuńPożyczyłam komuś, przepadła i nawet nie szukam.
W moich oczach także nie przysłużyła się owa książka wizerunkowi autorki.