Anna Gavalda "Kochałem ją" 160 stron |
Zdruzgotaną, porzuconą kobietę zabiera do domku na wsi teść Pierre. Jest to nietypowe zachowanie z jego strony, bo Chloé czuła do niego zawsze dużą rezerwę i nie miała okazji poznać go bliżej. Pierre z resztą poznawać się nie dawał, uciekając w pracę zawodową i pozę zniechęconego wszystkim człowieka.
Książka to zapis rozmów jakie synowa z teściem odbywają. Początki są trudne, bo w zasadzie są to sobie obcy ludzie. Z upływem czasu Pierre się otwiera i opowiada historię swojej niespełnionej miłości. Uczucie to było już dojrzałe, ale niestety przytrafiło się mu gdy był już mężem i ojcem.
Trudno ocenić, czy Pierre chciał w jakimś sensie usprawiedliwić syna, że postanowił porzucić żonę i żyć w jego mniemaniu w szczęśliwym związku. Pierre nie miał na tyle odwagi, by zdobyć się na taki krok i mam wrażenie, że żałował tej decyzji każdego dnia.
Gavalda znowu przypadła mi do gustu. Poruszyła trudny i bolący problem, ale sposób w jaki o nim pisała nadał tej tragedii wymiar zwykłości - bo przecież na świecie tysiące ludzi odchodzi i zostawia swoje rodziny. Walący się świat jednej osoby staje się początkiem szczęścia innej - taka okrutna prawda wionie z tej lektury. Po raz kolejny książkę pochłonęłam, jej się nie dało po prostu przeczytać.
Wyzwania: Book-Trotter, Przeczytam tyle ile mam wzrostu, Grunt to okładka.
Hej, książka wydaje się być ciekawa i poruszająca, dlatego myślę, że by mi się spodobała! Będę jej szukać w księgarniach... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń