niedziela, 5 kwietnia 2015

Agnieszka Kaluga "Zorkownia"

Agnieszka Kaluga
"Zorkownia"
288 stron
Bloga Zorki podczytuję od paru lat. Dawkuję sobie to, co tam jest napisane bo tematyka uderza w moje najczulsze miejsca i zmaga się z największym wrogiem człowieka - śmiercią.

Agnieszka po własnych ciężkich doświadczeniach postanowiła dołączyć do grona wolontariuszy pracujących w jednym z poznańskich hospicjów. Tam świadomie i dobrowolnie mierzy się każdego dnia z potworem, który przed laty odebrał jej córeczkę i dalej bez przeszkód przecina liny ludzkiego życia.

Opisane przez nią historie nie są wyjątkowymi przypadkami, ale niezwykle bolącą codziennością, zazwyczaj bez szczęśliwego zakończenia. I choć odchodzenie ludzi jest bezpowrotne, bohaterowie stojący za każdą z tych historii są wyjątkowi, jedyni w swoim rodzaju i absolutnie niepowtarzalni. Autorka śmierci nadaje konkretne twarze i imiona, obdziera ją tym samym z anonimowości i myślę, że tym zabiegiem czytelnika z nią po prostu oswaja. Sztuka wybitna, powala mnie na kolana i nie pozwala łzom przestać płynąć.

Agnieszka Kaluga
Agnieszka Kaluga niegdyś mogła uczyć polskiego, dziś jest psychologiem. Działa aktywnie na rzecz rodziców zmagających się ze stratą dziecka, dokonuje cudów w hospicjum i prowadzi nagrodzonego wielokrotnie bloga. Osobistą tragedię przełożyła na działanie i pomoc innym i mam głęboką nadzieję, że to choć trochę pomogło w walce z bólem. Prywatnie jest szczęśliwą żoną i mamą Bartka.

Ujmuje mnie jej niebywała spostrzegawczość i dostrzeganie absurdów codzienności, o czym pisała choćby tu. Pisze pięknie, bawi się językiem i osiąga niezwykle rezultaty. Bo jak inaczej nazwać fakt, że książkę o tam trudnej tematyce połknęłam błyskawicznie, nie zważając na strumienie łez i niewątpliwie towarzyszący lekturze ból?


To nie jest książka, którą się czyta, odkłada na półkę i przez chwilę wspomina. To jest książka, która wwierca się we wnętrze czytelnika i zostaje w nim już na na zawsze. Bo to jest książka o umieraniu i radzeniu sobie ze śmiercią.

Wyzwania: Polacy nie gęsi...Zielono miGra w kolory.

1 komentarz:

  1. Choć książkę trudno w jakikolwiek sposób ocenić to Ty pięknie napisałaś o tym co w niej najistotniejsze.

    Ja w przeciwności do Ciebie nie połknęłam jej błyskawicznie, właściwie to co chwilę ją odkładałam i "trawiłam" to co przeczytałam. Musiałam przeżyć każdą przedstawioną w niej historią i pogodzić się ze stratą. To cholernie trudne i nie wiem jak autorka tak świetnie sobie z tym wszystkim radzi. Wcześniej tego nie widziałam, ale teraz myślę, że praca w hospicjum to jej sposób na wypełnienie pustki.

    OdpowiedzUsuń