Agnieszka Kaluga "Zorkownia" 288 stron |
Agnieszka po własnych ciężkich doświadczeniach postanowiła dołączyć do grona wolontariuszy pracujących w jednym z poznańskich hospicjów. Tam świadomie i dobrowolnie mierzy się każdego dnia z potworem, który przed laty odebrał jej córeczkę i dalej bez przeszkód przecina liny ludzkiego życia.
Opisane przez nią historie nie są wyjątkowymi przypadkami, ale niezwykle bolącą codziennością, zazwyczaj bez szczęśliwego zakończenia. I choć odchodzenie ludzi jest bezpowrotne, bohaterowie stojący za każdą z tych historii są wyjątkowi, jedyni w swoim rodzaju i absolutnie niepowtarzalni. Autorka śmierci nadaje konkretne twarze i imiona, obdziera ją tym samym z anonimowości i myślę, że tym zabiegiem czytelnika z nią po prostu oswaja. Sztuka wybitna, powala mnie na kolana i nie pozwala łzom przestać płynąć.
Agnieszka Kaluga |
Ujmuje mnie jej niebywała spostrzegawczość i dostrzeganie absurdów codzienności, o czym pisała choćby tu. Pisze pięknie, bawi się językiem i osiąga niezwykle rezultaty. Bo jak inaczej nazwać fakt, że książkę o tam trudnej tematyce połknęłam błyskawicznie, nie zważając na strumienie łez i niewątpliwie towarzyszący lekturze ból?
To nie jest książka, którą się czyta, odkłada na półkę i przez chwilę wspomina. To jest książka, która wwierca się we wnętrze czytelnika i zostaje w nim już na na zawsze. Bo to jest książka o umieraniu i radzeniu sobie ze śmiercią.
Wyzwania: Polacy nie gęsi..., Zielono mi, Gra w kolory.
Choć książkę trudno w jakikolwiek sposób ocenić to Ty pięknie napisałaś o tym co w niej najistotniejsze.
OdpowiedzUsuńJa w przeciwności do Ciebie nie połknęłam jej błyskawicznie, właściwie to co chwilę ją odkładałam i "trawiłam" to co przeczytałam. Musiałam przeżyć każdą przedstawioną w niej historią i pogodzić się ze stratą. To cholernie trudne i nie wiem jak autorka tak świetnie sobie z tym wszystkim radzi. Wcześniej tego nie widziałam, ale teraz myślę, że praca w hospicjum to jej sposób na wypełnienie pustki.