środa, 30 lipca 2014

Małgorzata Kalicińska "Dom nad rozlewiskiem"

Małgorzata Kalicińska
"Dom and rozlewiskiem"
492 strony
Małgorzata po wielkim kopniaku jakie jej dało życie ucieka do matki, z którą jako dziewczynka straciła zupełnie kontakt. Z miejskiej dżungli trafia do urokliwego domu pachnącego miłością i niezliczoną ilością smakołyków. Nie wiedząc za bardzo co dalej począć ze swoim losem (agencja reklamowa, której oddała całą siebie się jej pozbyła, mąż ma kogoś innego) nieświadomie wtapia się w naturalny koloryt nowego miejsca i ze zdziwieniem odkrywa, że ta nowa codzienność pełna prostoty i pozbawiona sztuczności i zakłamania budzi ją z wieloletniego snu. Postanawia wraz z mamą wybudować pensjonat i zapuścić korzenie tam, gdzie jej dobrze. Gosia w końcu zaczyna żyć...

Kiedy przed laty tuż po ukazaniu się "Rozlewiska" sięgnęłam po ksiażkę byłam oczarowana i zachwycona. Ale to było kiedyś. Teraz bardziej krytycznym okiem spojrzałam na to co czytam i szału już nie było. Może dlatego, że pomysł był już tak wielokrotnie powielany i już się opatrzył. A może dlatego, że nie czułam że to powieść. Dla mnie to bardziej spisana relacja typu zjedliśmy barszcz zaciągnięty śmietaną, a taki barszcz to się robi tak i tak. Mimo tego książka ma swoje mocne strony: tworzy wyjątkowy klimat, wspomina historie piękne i bolesne i pięknie opisuje przyrodę. Ale kłuły mnie w oczy wulgaryzmy, jak dla mnie rzecz niepotrzebna. I męczyło ciągłe wałkowanie tematu jak Gosia kiedyś tak dbająca o figurę się roztyła i o matko ile ona kalorii pałaszuje tam na wsi :). Postacie Basi i Kasi są przepiękne i chwytające za serce.

Małgorzata Kalicińska
Myślę, że dużo w tej książce samej autorki, bo przez lata pracowała w swojej agencji reklamowej i jestem przekonana, że doskonale wie jak życie w takiej machinie wygląda od podszewki. Jest też mamą dwójki dorosłych już dzieci i stąd zapewne taka fajna relacja jaką stworzyła między Gosią i Manią.
Sama autorka również mieszka na wsi i wie jak cieszyć się życiem w otoczeniu najbliższych i natury - i to muszę przyznać najbardziej mnie w niej jako autorce ujęło.

"Dom and rozlewiskiem" to niekoniecznie wakacyjne czytadło. To dobra historia o ciekawych ludziach i dotyka zwykłych problemów takich jak czy żyć według tego co nam świat narzuca, czy według siebie; alkoholizm; samotność i chęć bycia kochanym. Z pewnością kiedyś sięgnę jeszcze po ciąg dalszy, bo choć czytałam to mi zupełnie wyparował ze świadomości :).

Och i prawie mi serce stanęło jak bohaterowie pojechali na wycieczkę do Krakowa i wspomnieli o Grzegorzu Turnau i jego piosence, tylko zamiast ul. Brackiej użyli Grodzkiej. Skandaliczne niedopatrzenie, aczkolwiek Grodzka jest następną po Brackiej przecznicą wychodzącą z Rynku Głównego :).

Wyzwania: Polacy nie gęsi...Pod hasłemPrzeczytam tyle ile mam wzrostuCzytam opasłe tomiskaGrunt to okładka

5 komentarzy:

  1. Ciekawa byłam Twojej recenzji, bo mnie ta seria w ogóle nie podeszła. Ani książka, którą zaczynałam trzy razy (raz w formie audiobooka), ani serial. Widocznie nie "moja bajka". Z książek tej autorki z przyjemnością wielką przeczytałam "Fikołki na Trzepaku" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej ją chyba przeczytałam przez pryzmat wspomnień jakie miałam przy niej dawniej. Ale muszę przyznać, że ją "męczyłam" blisko miesiąc :).

      Usuń
  2. Czytałam parę lat temu wszystkie 3 części i najmilej wspominam Powroty - widać najbardziej podeszły mi wspomnienia z przeszłości. Też bardzo drażniło mnie "słownictwo" - jakieś to było na siłę i zupełnie od czapy. Nie wyobrażam sobie dialogów mama - córka z takimi głupimi radami, jeśli dobrze pamiętam, co trzeba zrobić na widok bociana itp.
    Raczej nie wrócę nad Rozlewisko, ale nie żałuję czytania. Filmu nie oglądałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też nie oglądałam, ani nie czytałam. Choć nie wykluczam, że kiedyś po to sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwa pierwsze tomy czytało mi się całkiem przyjemnie. Za to trzeci kompletnie mi nie podszedł.

    OdpowiedzUsuń