Maria Ulatowska "Pensjonat Sosnówka" 360 stron |
Anna postanowiła z odziedziczonego dworku zrobić pensjonat dla ludzi szukających wytchnienia w ciszy i dla tych, którzy uwielbiają czas spędzać na wędkowaniu. Lada dzień rozpocznie się pierwszy turnus, Anna przejęta wspierana jest dzielnie przez panią Irenkę oraz Dyzia. I tym razem kogo nie spotka na swej drodze zaraz zostają przyjaciółmi (no jak tak można, czy tak w ogóle można?) i wszystko jest tak nieprawdopodobnie słodkie i różowe jakby ktoś pączka mocno wypchanego konfiturą maczał w karmelu...
Nie jest możliwe, że wszystko w życiu układa się doskonale. Ba nawet jak się pojawiają problemy poważne to okazuje się, że dobrze bo i tak wyszło lepiej niż było przedtem. Irence umiera mąż (pijak paskudny), ale to nic bo zaraz ma nowego ukochanego Dyzia i już ślub planują. Ania wiąże się z Jackiem, a o jego syna Florka zaczyna się upominać matka - ale to nic, bo przecież i tak Ania wyjdzie za Florka, a zaprzyjaźniony prawnik Antoni wszystko w sądzie wywalczy. W tej książce wszystko kończy się sukcesem absolutnym!!!
Jakoś ta książka spłaszczona mi się wydała pod względem emocji. Czytałam ją z odczuciem, że obok mnie siedzi jakaś pani i miłym, aczkolwiek beznamiętnym głosem relacjonuje wydarzenia. Podczas lektury nie targnęła mną ani jedna emocja, a o znieczulicę się nie podejrzewam. Książkę zatem zaliczę w poczet współczesnych bajek. To co mi się podobało to świadomość, że istnieją jeszcze maleńkie miasteczka zadbane i dobrze zorganizowane otoczone przepięknymi widokami i jestem pewna, że tam życie płynie piękniej :). A tak poza tym strzała amora trafia ciągle nowych bohaterów i wszyscy jedzą pyszne wypieki pani Malinki, ryba zawsze bierze a wczasowicze są zachwyceni.
Wyzwania: Polacy nie gęsi..., Pod hasłem, Z półki 2014, Czytam opasłe tomiska, Przeczytam tyle ile mam wzrostu.
Ja mam "Domek nad morzem" tej autorki na zbyciu. Niestety, miałam podobne wrażenie, które tak trafnie ubrałaś w słowa - "Czytałam ją z odczuciem, że obok mnie siedzi jakaś pani i miłym, aczkolwiek beznamiętnym głosem relacjonuje wydarzenia. Podczas lektury nie targnęła mną ani jedna emocja, a o znieczulicę się nie podejrzewam."
OdpowiedzUsuńPani Ulatowska ma wiele wiernych czytelniczek. Mnie nie jest dane do nich należeć.
Cześć :) Te trzy książki Marii Ulatowskiej, które zgłosiłaś do Czytam Opasłe Tomiska dodałam Ci jako przeczytane w lipcu, więc pojawią się w podsumowaniu lipcowym, mam nadzieję, że to nie problem ;)
OdpowiedzUsuń