Philippa Gregory "Błazen królowej" 576 stron |
Hanna należy do Wybranych - jest Żydówką, która wraz z rodziną musi ukrywać praktykowanie własnej religii. Urodzona w Hiszpanii wraz z ojcem drukarzem ucieka do Anglii przed szalejącą Inkwizycją. W okrutny sposób zostaje pozbawiona mamy i w przebraniu chłopca rozpoczyna nowe życie. Pewnego dnia w księgarni ojca spotykają ją osoby związane z dworem i zabierają ją do pałacu - Hanna ma bowiem bardzo cenny dar - otrzymuje wizje dotyczące przyszłości.
W Anglii nastroje są bardzo ciężkie. Edward Tudor - syn Henryka wyznaczony przez ojca na następcę tronu jest bardzo słabowity i często choruje. Niestety umiera i pozostawia tron kobiecie - swojej siostrze Marii, która była pierworodną córką Henryka i Katarzyny Aragońskiej. Odrzucona przez ojca Maria dumnie powraca do pałacu i przywraca wiarę katolicką. Postanawia być dobrą królową i przywrócić Anglii czasy świetności. Jeszcze do niedawna przedstawiciele i wyznawcy kościoła katolickiego byli prześladowani przez protestantów, teraz sytuacja się odwraca. Nowa królowa jednak musi bardzo na siebie uważać, bo jej przyrodnia siostra Elżbieta robi wszystko co w jej mocy, by tron odebrać i zacząć rządzić po swojemu. Hanna chcąc nie chcąc zostaje wplątana w polityczno - szpiegowskie rozgrywki i śledzi jako bezpośredni obserwator dzieje historii.
Towarzyszymy Hannie w jej przeobrażeniu z dziewczynki w kobietę, poznajemy jej sercowe rozterki, wielką miłość jaką darzy ojca oraz fach drukarski, a także przyszłego męża Daniela. Wiernie wspiera swojego pracodawcę Dudley'a, ale sercem niepodzielnym służy Marii.
To już kolejna książka Gregory, która przybliża realia angielskiej rodziny królewskiej. Poprzednie tomy czytało mi się wyjątkowo przyjemnie, momentami z zapartym tchem, a przy tej pozycji jakoś euforia mnie opuściła. Być może dlatego, że w sumie intryg dworskich nie było tak wiele, a dużo miejsca poświęcono współczesnym problemom. Zdecydowanie ciężko było żyć komukolwiek kto chciał w kwestii chociażby religii zdobyć się na odmienność - dla takich ludzie w ogóle miejsca nie było. Rozprawiano się z nimi okrutnie i życie można było postradać niezwykle szybko.
Mimo to nie uważam czasu spędzonego przy tej książce za stracony, oj zdecydowanie nie. I z pewnością sięgnę po kolejną książkę autorstwa specjalistki od Tudorów :).
Wyzwania: Pod hasłem, Grunt to okładka, Przeczytam tyle ile mam wzrostu, Czytam opasłe tomiska.
Znów mi przypominasz, że muszę sięgnąć po książki pani Gregory, ale chyba najpierw nadrobię całą dostępną Ahern i Picoult :D
OdpowiedzUsuńJa jak skończę z Picoult wezmę się za Ahern :)
UsuńTej powieści Gregory akurat jeszcze nie czytałam, ale mam w planach.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam chęci na książki historyczne, i jak widzę ta pozycja na pewno by tego nie przełamała.
OdpowiedzUsuń