niedziela, 6 lipca 2014

Mary Higgins Clark "Udawaj, że jej nie widzisz"

Mary Higgins Clark
"Udawaj, że jej
nie widzisz"
247 stron
Jak można przekonać się po lekturze tej książki, każdy zawód niesie za sobą ryzyko. Nie chodzi mi tu stricte o ryzyko zawodowe, narażanie życia jak na przykład w przypadku strażaków. Mam na myśli ryzyko spowodowane tym, że człowiek znajdzie się o nieodpowiedniej porze w nieodpowiednim miejscu i wpada po uszy w koszmarną sprawę. Bo jak inaczej wytłumaczyć uprawianie jakże przyjemnego zawodu jakim jest nowojorski agent nieruchomości? W taki pasztet wpakowała się nieświadomie zupełnie Lacey Farrell.

Lacey była świetną agentką nieruchomości zostaje poproszona o sprzedaż mieszkania. Transakcja jest niezwykle przykra dla pozbywającej się mieszkania Izabelli, było ono własnością jej córki Heather, która nie tak dawno zginęła w wypadku samochodowym. Lacey zapoznaje się bliżej z Izabellą i dowiaduje się, że ta miała podejrzenia, że córka nie zmarła w wyniku nieszczęśliwego wypadku, ale została zamordowana. Gdy Lacey przyprowadza potencjalnego kupca, Izabell jest niezwykle poruszona gdyż robiąc porządki natrafiła na pamiętnik córki i niewyjaśnione kwestie zaczęły jej się układać w rozwiązanie, co tak naprawdę się Heather przytrafiło.

Niestety Izabell zostaje zamordowana w mieszkaniu córki, na domiar złego Lacey staje twarzą w twarz z mordercą i wkrótce okazuje się, że jest jedyną osobą, która może pomóc w identyfikacji złoczyńcy. Przed śmiercią dostaje od Izabell kilka wyrwanych kartek z pamiętnika córki i obiecuje dostarczyć je jej ojcu. Sprawa jest o tyle poważna, że prokurat decyduje się objąć Lacey programem ochrony świadków. Chcąc nie chcąc kobieta udaje się do Minneapolis i rozpoczyna zupełnie nowe życie z dala od rodziny jako Alice Caroll. Jak przystało na bohaterkę Higgins Clark będzie próbowała na własną rękę dociec prawdy.


Nie wiem czy to kwestia panujących u mnie upałów, czy może przesyt pisarstwem pani Higgins Clark, ale taka książka średniawa była. Momentami nawet mocno nużąca, choć starałam się wczuć w postać głównej bohaterki i poczuć jej samotność (a może mnie to właśnie przybiło...). Ciekawym zabiegiem niewątpliwie było to, że wiedzieliśmy kto został ofiarą oraz kto zbrodni dokonał w zasadzie od początku książki. Żeby poznać powody, dla których pewne osoby były likwidowane trzeba dzielnie wytrzymać do ostatnich stron książki :).

Wyzwania: Czytam lietraturę amerykańskąPod hasłemPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.

1 komentarz: